+1
niskowo-land 15 marca 2016 22:59
PRAKTYCZNE PORADY DLA ODWIEDZAJĄCYCH CUSCO. JAK DOJECHAĆ, GDZIE SPAĆ, CO KUPIĆ I JEŚĆ. I ILE ZA TO WSZYSTKO ZAPŁACIĆ.

JAK SIĘ DOSTAĆ DO CUSCO?
Jest kilka sposobów dotarcia do stolicy Inków. Można dojechać wynajętym samochodem, autobusem lub polecieć samolotem. Niskowo-Land wybrał w 2015 roku rozwiązanie lotnicze (StarPeru). Droższe (370 PLN za osobę), logistycznie łatwiejsze (mogliśmy od razu przystąpić do eksploracji regionu i oszczędziliśmy sobie doby spędzonej w autokarze z Limy) i niestety, jak się okazało, wydolnościowo trudniejsze.

SOROCHE - CHOROBA WYSOKOŚCIOWA.
W wielu miejscach informuję się turystów, aby unikali bezpośrednich lotów do Cuzco. Miasto to położone jest bowiem na 3326 m n.p.m. i wiele organizmów może mieć problemy z tak szybką i gwałtowną aklimatyzacją. Dobrym rozwiązaniem jest zwiedzanie Peru od oceanu i konsekwentne osiąganie coraz to wyżej położonych rejonów kraju, etapami. Niskowo-Landczycy postanowili jednak, jako wytrawni włóczykije, zrobić na opak i zacząć od Cusco.
Okazało się, że nie było to łatwe dla organizmu męskiej części wyprawy, zarówno bóle głowy jak i uczucie bezdechu towarzyszyło mi bardzo często. Była to łagodna wersja choroby wysokościowej. Forma skrajna to wymioty, omdlenia a nawet uduszenie (przepona nie daje rady).

W Cusco można dostać środki pomagające w walce z chorobą wysokościową (w aptekach są jakieś chemiczne specyfiki), są też naturalne metody: liście do żucia lub cukierki do ssania z liśćmi koki. Oczywiście cukierki są obrzydliwe (mdłe i słodkie), a żucie liści jeszcze gorsze, jedynie napar ma jakieś walory smakowe. Co prawda wszystkie te bajery podnoszą trochę ciśnienie i na pewno poszerzają pęcherzyki płucne, ale mimo ich stosowania moja forma nie wracała do normy.
W rzeczywistości jedynym skutecznym remedium na chorobę wysokościową jest zmniejszenie wysokości na której się przebywa.

KOMUNIKACJA W CUSCO.
Dotarcie z lotniska do głównego punktu miasta, Plaza de Armas, nie jest trudne. Za bramą tego niewielkiego lotniska (Cusco-Alejandro Velasco Astete - CUZ) czeka nie mała ilość uśmiechniętych taksiarzy, pojawiających się zawsze przy lotnisku, w godzinach przylotów. Jeśli nawet zamajaczycie zbyt dużo czasu w hali przylotów, na ulicy łatwo znaleźć wolnego kierowcę (lotnisko zostało wchłonięte przez miasto). Cena za przejazd z lotniska do naszego hostelu na ulicy Nueva Alta wyniosła 20 soli (w 2015.02 = 24 PLN). Dużo, ale miasto jest rozległe, wysoko położone, ma dużo wzniesień, a 2 dniowy lot z Warszawy nie zapewnił wystarczającego wypoczynku naszym ciałom. Zresztą musieliśmy nałapać sił przed 5 dniowym trekkingiem do Choquequirao.

Po centrum historycznego Cuzco podróżowaliśmy pieszo, więc ciężko nam powiedzieć o innych cenach przejazdu. Jedynie jeszcze, aby ukazać ceny transportu, za kurs z centrum (Plaza de Armas) do hostelu (Nueva Alta 555) zapłaciliśmy 4 sole (= 5 PLN) (wytłumaczenie: po trekkingu). :)

JAK WYBRAĆ HOTEL.
W trakcie wyjazdów podróżniczych (czyli nie wypoczynkowych), Niskowo-Land nie ma wysokich wymagań co do lokum. Ma być łózko i być, w miarę możliwości właściciela, czysto. Dodatkowe atrakcje, jak ciepła woda czy śniadanie, są miłym, acz nie koniecznym dodatkiem. Taki miał być też nasz hostel w Cusco.

Wybieraliśmy spośród wielu ofert. Można znaleźć apartamenty kilkugwiazdkowe albo najtańsze prycze w odległych zakamarkach miasta. Mieliśmy szczęście, gdyż wybrany przez nas hostel Nueva Alta zasługuje na niemałą pochwałę. Jest to położony 10 minut spacerem od centrum Cusco, bardzo mały, skromny guest house. Ale jego największym atutem jest obsługa. Nigdzie w trakcie naszych wielu wyjazdów nie natknęliśmy się na takich ludzi. Hostel jest prowadzony przez całą rodzinę, czasem na recepcji (małe biurko pod schodami) można było zastać kilkunastoletniego portiera. :) Znak to, że w tym czasie rodzice zajmowali się sprzątaniem pokoi lub łazienek. Ich aparycja i najzwyklejsza, nie wymuszona życzliwość i dobroć ujęły nas od samego początku. Zawsze pomocni, mili, opiekuńczy a nawet zakłopotani, gdy czegoś nam brakowało, zauroczyli nas swoim zachowaniem.

Mam nadzieję, że nigdy nie zepsuje ich turyzm, bo takim ludziom można zaufać i oni ufają tobie. Do takich ludzi z przyjemnością można powracać. My wracaliśmy 3 razy, za każdym razem nasze plecaki i reklamówki z prawie całym dobytkiem, zostawione na kilka dni, były nie naruszone (oczywiście wartościowe rzeczy zamknęliśmy na kłódki - czytaj o bezpieczeństwie w Peru). Niech za dowód życzliwości naszych gospodarzy posłuży fakt, że gdy doszorowaliśmy buty po trekkingu i suszyliśmy je w oknie, właściciele hostelu zaproponowali, że wysuszą je na swoim prywatnym podwórku, gdzie sięga słońce, a w trakcie deszczu jest zadaszenie. Zwykła ludzka życzliwość. Ocena Niskowo-Landu 10/10. Cena za noc za 2 osoby w 2015.02 roku to 46 soli (ok. 51 PLN - jest to cena uzyskana na miejscu, na stronach typu booking opłata była wyższa).

CO JEŚĆ I GDZIE?
Cusco, jak przystało na stolicę regionu i nieoficjalną stolicę turystyczną kraju, oferuje każdy możliwy rodzaj kuchni. Znajdziesz tu dania tajskie, amerykańskie i sushi, restauracje drogie i sieciowe typu McDonald's czy Starbucks. Ale podróż to dla Niskowo-Landu nie tylko widoki, emocje, przygody i poszerzanie horyzontu, to także nagroda dla kubków smakowych za to, że udało im się przetrwać posiłki samolotowe. :) Więc i im zapewniamy wszystko, co oko wypatrzy. Warto w takich poszukiwaniach, jeśli oczywiście chcesz poznać kuchnię zwiedzanego regionu, udać się na targ San Pedro, na calle Santa Clara.

Targ jest podzielony tematycznie i trudno opisać czego tu nie ma, ale najważniejsze elementy są dwa. Alejki z sokami i alejki z daniami na ciepło. Znajdziesz tam wszystko: od pożywnej kanapki przez zupę, na wielkiej porcji pieczonej lamy skończywszy. Co tylko danego dnia sprzedająca señora przygotowała.

Jednak hitem dla Niskowo-Landu były budki z sokami. Panie, co prawda, nic nie rozumieją po angielsku, ale ochoczo prezentują dwustronne menu, jedna strona dla lokalsów, a druga dla pozostałych. Ceny, na szczęście, pozostają takie same. Wybierasz sobie smak np. zestaw papaja + mango, płacisz 6 soli (7 PLN), i czekasz. Na twoich oczach señora sprawia wybrane przez Ciebie owoce i wrzuca do blendera. Po chwili dostajesz sok jak marzenie. Teraz najważniejsze: jeśli señora spyta się ,czy rozlać porcje na dwa kubki (nie zawsze oboje zamawialiśmy sok) znak, że trafiłeś na uczciwą babkę, i gdy będziesz pił w pojedynkę, czeka na ciebie dolewka, równa dodatkowej porcji. Jeśli pani o nic nie zapyta, może okazać się, że dostaniesz jedną porcję, a ona wypije resztę lub ją komuś sprzeda. :) Ważne spostrzeżenie, z przymrużeniem oka: im ładniejsza i młodsza señora, tym więcej turystów, tym ona mniej rozmowna, a twój soczek bez dolewki. Pamiętaj. ;)

OBIADY. Danie, które bardzo przypadło nam do gustu to lomo saltado. Chińscy pracownicy, przyjeżdzający do Peru pod koniec XIX wieku, przywieźli ze sobą swoje upodobania kulinarne. Zostały one zaszczepione na lokalnym gruncie i po kilku modyfikacjach utworzyły tzw. kuchnię chifa - peruwiańską kuchnie chińską. Lomo saltado jest jej najbardziej charakterystycznym przykładem.
Godny polecenia lokal (mający w ofercie lomo saltado) znaleźć można po lewej stronie calle Santa Clara, idąc od katedry. Jest to zawsze pełna lokalsów (zasada dobrej lokalnej kuchni) mała knajpa, w której płacisz w okienku, zajmujesz stolik czy cos podobnego i dajesz bilet kelnerowi. On po jakimś czasie przynosi ci twoje danie. Ceny w nim to około 20 soli (22 PLN) za obiad dla dwóch osób. Zresztą przed wejściem jest wywieszone wielkie menu (3 lub 4 dania) z podanymi cenami. Pokaż palcem co chcesz, płać i siadaj. Reszta sama przyjdzie. Ale, ze względu na gigantyczny ruch, po jakiejś chwili. Niestety, google nie wyświetla tego miejsca, a nasza pamięć nie jest niezawodna (przybliżona lokalizacja na mapie poniżej).

PAMIĄTKI Z CUSCO.
Targ San Pedro to odpowiednie miejsce na zakup pamiątek. Oczywiście miejsc oferujących turystyczne skarby jest masa. Ale ceny są bardzo różne. Najdrożej jest w uliczkach za katedrą, w okolicach San Blas i dwunastobocznego kamienia.

Na targu są te same artykuły ale dużo tańsze, no i nie ma tu oporów przed targowaniem się. Trzeba też zaznaczyć, że wiele osób uważa, iż w Cusco jest najdrożej, bo jest to centrum turystyczne. Ale prawda jest inna. Konkurencja w tym mieście spowodowała duży spadek cen. Póki sklepy nie połączą się w tak charakterystyczny dla Ameryki kartel, warto kupować w Cusco, a tym bardziej na targu San Pedro. Warto pamiętać także, że każdy region Peru ma swoje charakterystyczne regionalne produkty, więc coś co Ci spodoba się w Cusco, może być niedostępne w tańszej części kraju np. w Puno. Więc nie żałuj wypychania plecaka, Niskowo-Land nadbagaż miał już od pierwszego tygodnia pobytu i nie żałuje.

CO KUPIĆ?
WEŁNA. Oczywiście gadżety z alpaki. Jest ich zatrzęsienie, a na targu możesz kupić nawet małą lamę, ale niestety wypatroszoną i wysuszoną (uważaj, pewnie celnik będzie dopytywał się, co to i pewnie przepisy fitosanitarne nie przewidują wwozu do Polski alpaczych mumii). Z rzeczy, które można wwieźć do Europy bez obaw, polecamy rękawiczki, skarpety, czapki, szaliki czy poncza. Coś, co przyda się w zimowe dni. Jednak przed zakupem warto poczytać o podróbkach. Jest ich bardzo dużo. Nawet ten sam sprzedawca potrafi mieć skarpety z lamy i owcy w tych samych cenach. Trzeba bardzo uważać, tym bardziej, że jest to stosunkowo drogi zakup. Nasze czapki z alpaki, klasycznie andyjskie nakrycia głowy, kosztowały 100 soli (114 PLN). Ale są faktycznie ciepłe i miłe w dotyku, nie gryzą czoła. Cena za parę skarpet to około 10 soli (11 PLN) przy kilku innych zakupach i niemałej smykałce do targowania się.

PRODUKTY SPOŻYWCZE. Niskowo-land ma zwyczaj przywożenia z wyjazdów masy produktów spożywczych, więc w naszych plecakach znalazły się różne rodzaje kasz, quinoa, orzechy pekan (które podczas czterodniowego trekkingu do Choquequirao spektakularnie nam zjełczały...), czekolady, liście koki, chuño - suszone ziemniaki, dżemy z miechunki, miody, sól z Maras itp. Każdy znajdzie w Cusco coś do obciążenia plecaka.

CO WARTO ZOBACZYĆ?
Okolice Cusco są dużo bardziej interesujące dla Niskowo-Landu niż samo miasto, dlatego na te odległe miejsca poświęcimy osobny wpis. Nie znaczy to, że w Cusco należy tylko spać i jeść.

Znajdziesz tu wiele pięknych budynków sakralnych jak Katedra, Iglesia de la Campañia, Santo Domingo czy Iglesia de San Blas, wszystkie one zakrywają pozostałości inkaskie.

Na pewno nie uda wam się ominąć Plaza de Armas, warto też zwiedzić któreś z muzeów i pospacerować wąskimi uliczkami, których domy opierają swoje mury na fundamentach zburzonej przez Hiszpanów stolicy Inków.

BILETY WSTĘPU
Jeśli planujecie spędzić w Cusco i okolicach więcej, niż jeden dzień, koniecznie musicie zaopatrzyć się w Boleto Turistico del Cusco. Jest to specjalny bilet, dzięki któremu zobaczycie 16 różnych atrakcji związanych z Inkami, głównie poza miastem. Wśród nich słynne Moray, monumentalne Ollantaytambo czy malownicze Pisac. Bilet ważny jest 10 dni i musicie wpisać na nim swoje dane. Do każdego miejsca możecie wejść z Boleto Turistico tylko raz. Cena: 130 soli za osobę (ok. 155 PLN). Do kupienia w kasach przy poszczególnych atrakcjach.

O ile powyżej opisany karnet upoważnia nas do wstępu jedynie do inkaskich pozostałości, w samym Cusco możemy nabyć także Boleto Integral, dzięki któremu lepiej poznamy chrześcijańskie oblicze miasta. Za 30 soli za osobę (ok. 36 PLN) zobaczymy 6 kościołów, w tym katedrę przy Plaza de Armas (samo wejście do niej to wydatek 25 soli za osobę) oraz kilka muzeów.

POGODA!
W Cusco należy być przygotowanym na każdą możliwą anomalię pogodową. Byliśmy w lutym, nasza analiza archiwalnych danych pogodowych wskazywała na możliwość wystąpienia pogodowego Armagedonu. Nie taki jednak diabeł straszny. Oczywiście wzięte przez nas peleryny przeciwdeszczowe, ciepłe śpiwory i bluzy okazały się wielce przydatne. Pogoda w Cusco w lutym zmienia się jak w kalejdoskopie.

Noce były najczęściej zimne i deszczowe. Poranki mgliste ale słoneczne, około południa nadchodziły chmury i do wieczora na przemian lało i wychodziło słońce. Razem z aurą zmienia się temperatura, więc przydatne jest ubieranie się na tzw. cebulkę. Mimo to, ostre andyjskie powietrze powoduje, że łatwo można się przeziębić.

RADY. Dodatkowo nie można zapomnieć o wysokim filtrze przeciwsłonecznym nawet wtedy, gdy wydaje nam się, że niebo jest zachmurzone. Promieniowanie UV na tej wysokości jest naprawdę wysokie.
Warto zawsze nosić przy sobie pelerynę przeciwdeszczową. Nie znasz dnia ani godziny.

PRAKTYCZNE PORADY.
◾Cusco jest uważane za bezpieczne jak na Peru, jednak zawsze należy uważać na kieszonkowców i nosić dobrze zamknięty plecak.
◾Wymieniając pieniądze (w Cusco nie ma problemu z euro) w kantorze należy uważać na zniszczone i fałszywe banknoty. Działa to w dwie strony: wasze dewizy również zostaną sprawdzone pod kątem naddarć, a nawet mocniejszych zagięć!
◾W Cusco, na Plaza de Armas, znajdują się dwa punkty informacyjne: iPeru - gdzie znajdziecie informacje o regionie administracyjnym Cusco, oraz punkt informacji samego miasta. W obu dostaniecie aktualne mapy (te co wyżej) i garść informacji w języku angielskim. Co nie jest częste w tym mieście.

◾W mieście znajduje się wiele pralni, gdzie odświeżycie (gruntownym praniem nazwać tego nie można), waszą garderobę. Kosztuje to kilka złotych za kilogram.
◾W małych sklepach spożywczych, nastawionych na turystów, potrafi być bardzo drogo. Polecamy zakupy na Mercado lub, jeśli ktoś ani słowa nie mówi po hiszpańsku, w dużym supermarkecie Orion położonym w wąskiej uliczce naprzeciw głównego wejścia na targ.

◾Jeśli planujecie samodzielne wyjazdy do pobliskich miejscowości, dokładnie upewnijcie się, skąd odjeżdża wasze colectivo.
◾Trzymajcie rękę na pulsie, co się dzieje w Cusco w trakcie waszego pobytu. My trafiliśmy na karnawał i towarzyszące mu parady mieszkańców lokalnych wiosek górskich w tradycyjnych strojach.

PRZYKŁADOWE CENY (2015.02).
JEDZENIE: Talerz zupy na targu - 2,5 sola, 2 szklanki wyciskanego soku - 5-7 soli, butelka Coca-coli - 4 sole, 4 banany - 2 sole, 2 duże zestawy w McDonald's - 36 soli, obiad dla 2 osób w lokalnym barze - 19 soli, 3 kg różnych kasz - 9 soli, siatka bułek - 1,40 sola,
INNE: Jednorazowe ponczo przeciwdeszczowe - 2,5 sola, pocztówka i znaczek do Polski - 7,5 sola, repelent z DEET - 60 soli (!),
TRANSPORT: Taksówka z lotniska do centrum - 20 soli, taksówka z hostelu na dworzec autobusowy (daleko) - 6 soli.

WIĘCCEJ NA: www.Niskowo-Land.com

Dodaj Komentarz